Tata Gdziecko swoją pierwszą wielką podróż odbył jako pięciomiesięczne niemowlę. Taki los dziecka, którego rodzice pochodzą z dwu różnych krajów i postanawiają się przeprowadzić.
Zimowa podróż pociągiem, która miała być całonocna, przeobraziła się w całodobową – mróz spowodował straszne opóźnienie. Jego mamie zabrakło jedzenia, więc karmiła małego ciepłą wodą w której rozpuszczała landrynki. Chyba to tatę zahartowało bo wyrósł na chętnego podróżnika – lubił zarzucić plecak na grzbiet i wybrać się gdzieś daleko. Ot choćby na spacer po Himalajach.
Mama Gdziecko nie zaczęła z przygodami tak wcześnie i nie jeździła aż tak daleko, ale też nie jest typem nazbyt ostrożnym i czującym się najlepiej w rutynowych działaniach. Też lubi wyjść na świat i spróbować czegoś innego. No i też miała ochotę i odwagę jeździć po świecie na własną rękę. Nie przeszkadzały jej w tym ani umiarkowana znajomość angielskiego, ani umiarkowany zmysł orientacji.
Mama Gdziecko ma niewiarygodny wręcz talent do dawania sobie rady w każdych okolicznościach.
Któregoś dnia służbowa podróż taty Gdziecko – który mieszkał wówczas w Krakowie – zaprowadziła go w rejony słabo mu znane: do Rzeszowa. Tam, na towarzyskim spotkaniu, które nastąpiło po zawodowej konferencji, zagadnął śliczną brunetkę, która okazała się też atrakcyjna pod wieloma innymi względami. Zaczęło się od długiej i bardzo interesującej rozmowy. Potem rozwija się romantyczna część historii, którą może opowiemy innym razem.
Kilka lat później mamy już rodzinę jak z katalogu: mama, tata, córka i syn. Dzieciaki jeszcze maleńkie, ale rodzice nie chcą na nich tylko chuchać i dmuchać, i strzec ich przed każdym możliwym ryzykiem.
Chcemy jeździć na wycieczki. I tu pojawia się problem, bo nie wiemy, gdzie na te wycieczki pojechać. Tata jeszcze Podkarpacia nie zna za dobrze. Mama zna lepiej, ale nigdy wcześniej nie musiała się martwić o to, czy gdzieś da się pójść z dziećmi.
Co więc robimy, gdy szukamy pomysłu na wspólne spędzenie czasu poza domem? To, co większość ludzi z dostępem do Internetu – szukamy w nim informacji. I okazuje się, że to żmudna praca, często na oślep. Jest wiele stron turystycznych, ale mało która pisana pod kątem potrzeb rodzin z dziećmi. Podobnie ma się sprawa jeśli chodzi o „imprezowe” portale informacyjne. Z kolei jeśli strona poświęcona jest dzieciom, to duży wybór atrakcji mają rodziny mieszkający w największych miastach Polski.
Rodzic z Krosna, Stalowej Woli, a nawet Rzeszowa nie znajdzie wielu informacji, które pomogą mu zaplanować niedaleki wyjazd. I prawie na pewno nie znajdzie ich szybko.
Stąd właśnie wzięło się „Gdziecko”: z chęci ułatwienia życia rodzicom, którzy chcą aktywnie spędzać czas ze swoimi dziećmi. Zmotywowania ich do wyjścia z domu. Udzielenia wsparcia tym, którzy mają ochotę spróbować czegoś innego, ale nie wiedzą, jak rozwiązać pewne problemy – np. jak zadbać o wygodę dziecka w podróży.
Ale chcieliśmy też pokazania, ile ciekawych rzeczy można zrobić i zobaczyć na Podkarpaciu. Jest tu wiele nieoczywistych i nie dość znanych atrakcji, i naprawdę warto z nich skorzystać. Nie przegapiajmy miejsc i wydarzeń, które sprawią, że ciekawsze i pełniejsze wrażeń będzie życie i nasze, i naszych dzieci.
Nasze życie bardzo się urozmaiciło od momentu, gdy zaczęliśmy pracować nad tym portalem. Wszystko, o czym piszemy w poprzednich dwu akapitach, odnosi się tez przecież do nas samych.
Jeździmy więc po Podkarpaciu, poznajemy je i z entuzjazmem myślimy o kolejnych przygodach.